Tuesday, February 21, 2006
When the Four-Year Sejm announced a draft to the Polish army in 1791, this cavalryman educated in a Dresden (Polish: Drezno) military school was asked to reform the Polish cavalry. He was in Poland in 1794 when the Kościuszko Insurrection erupted. He took an active part in the uprising, defending Warsaw and leading an army corps in support of a rising in Greater Poland. His courage was commended by Tadeusz Kościuszko himself, the Supreme Commander of the National Armed Forces, who promoted him to the rank of general. Not only Kościuszko appreciated him; after the collapse of the uprising, he was offered commissions in the Russian and Prussian armies, but chose to fight for Poland. After emigrating to France, he started the work of his life - the creation of the Polish Legions. They were to consist of Polish exiles. He scored a huge success by managing to preserve the traditional Polish uniforms, national insignia and the Polish officer corps. The only concessions he made with regard to the uniforms were the epaulettes, which bore the colours of Lombardy, and French tri-coloured bows. Dąbrowski's Manifesto addressed to Poles, and published in Italian, French and German periodicals, elicited a great response from the Polish émigré community and soon Milan, the capital of Lombardy, began to fill up with scores of volunteers, in spite of the penalties enforced by the partitioning powers. The volunteers included patriotic émigrés as well as Polish prisoners released from the Austrian army. Within a short time, the Polish general gathered seven thousand volunteers, whom he turned into a disciplined and brave army.
Polish soldiers fought at Napoleon's side from May 1797 until the beginning of 1803. Unfortunately, they did not reach Poland and did not liberate the country, as Dąbrowski had dreamed. Instead, they were mostly used to suppress local disturbances in Italy. Napoleon did, however, notice the growing dissatisfaction of his brave soldiers and their commanders. They were particularly disappointed by a peace treaty between France and Russia signed in Luneville, which dashed Polish hopes of Bonaparte freeing Poland. Instead, fearing rebellion, he decided to disperse the Legions. This meant the collapse of the Polish formation. A particularly harmful move was the decision to send six thousand men to Haiti in 1803 to crush a local rebellion. Only three hundred legionnaires returned.
After the Legions were disbanded, Dąbrowski stayed on in the service of Bonaparte. Once again he tried to create a Polish formation in 1806, which Napoleon wanted to use to recapture Greater Poland from Prussia. Polish volunteers again turned up, albeit with much less enthusiasm. Even Dąbrowski himself became disillusioned when he was prevented from fighting against the partitioning powers in the remaining Polish territories.
In 1807 the Duchy of Warsaw was established in the recaptured territories, but it was totally dependent on Bonaparte. Disappointed with the Corsican, Dąbrowski settled near Poznań where he had received an estate. Not for long, however. Already in 1809 he set out to fight Austria under the command of Prince Józef Poniatowski. After the Battle of Raszyn, the Polish army entered Galicia and on 15 July captured Krakow. In June 1812 Dąbrowski and his Polish army joined Napoleon on his Moscow expedition. But already by October the Franco-Russian war was over and the French forces, decimated by a severe winter, had to retreat. Their defeat was completed by a battle lost during the crossing of the River Berezina.
Jan Henryk Dąbrowski was not able to continue the fight any further. Awarded the Order of the White Eagle, he retired to his estate in Winnogóra near Poznań, where he died in 1818. "
"During the formation of the Polish Legions, the present Polish national anthem was created. The "Anthem of the Polish Legions in Italy", written to the tune of a mazurka between 15 and 21 July 1797, became very popular with the legionnaires. It was penned by Józef Wybicki, a close friend of Dąbrowski. Beginning with the words, "Poland has not yet perished...", it was to counteract the rumour spread by the Prussians that in 1794, after the defeat at Maciejowice, Tadeusz Kościuszko was to have shouted, "Finis Poloniae!" ("This is the end of Poland")
The legion adopted the song which would become Poland's national anthem :
Pero los hallazgos continuan...encontre en el Internet un documento que transcribo para solaz de sus descendientes, en perfecto Polaco, en la que habla de Jan de Brigard y Dombrowski, al parecer nieto del caudillo, de quien desciende toda la ralea:
"Jan Henryk Dabrowski – legendarny wodz Polskich Legionow we Wloszech, uniesmiertelniony wrefrenie mazurka „Jeszcze Polska nie zginela...”, genialny dowodca, charyzmatyczny przywodca mlodego pokolenia Polakow walczacych pod jegosztandarami. W zyciu prywatnym „Mars o golebim sercu”, ktory obowiazekwobec ojczyzny stawial zawsze wyzej niz dobro wlasne i dobro wlasnejrodziny.
Zle dobrego poczatki
Gdy Jan Henryk Dabrowski z patentem podpulkownika wracal podwunastoletniej sluzbie saskiej do Polski, mial przed soba arcytrudnezadanie. Wielu nieufnie patrzylo na modego oficera wychowanego na obcejziemi, niezorientowanego do konca w sprawach swego kraju i na dodatek odrazu wiklajacego sie w dwuznaczna moralnie sytuacje polityczna. Wszak Dabrowski, wielki entuzjasta Konstytucji 3 maja, zlozyl przysiege targowicka... Plame Targowicy nie raz przypomna wodzowi potomni. Tak sieednak nieszczesliwie zlozylo, ze powrot Dabrowskiego do kraju zbiegl siez przystapieniem do konfederacji targowickiej Stanislawa Augusta, wktorego sluzbe wystepowal wlasnie mlody oficer. Dabrowski, wychowany zdala od kraju, nie mial najwyrazniej pelnej swiadomosci konsekwencji, jakie dla kraju i narodu polskiego mogla miec Targowica. Oczy otworzyly mu dopiero wydarzenia insurekcji kosciuszkowskiej i wowczasmlody oficer calym sercem stanal po stronie powstania. Wazna role wuniewinnieniu przyszlego wodza legionow odegral w tym czasie Jozef Wybicki, czlonek Rady Zastepczej Tymczasowej, ktorej sledztwu zostal poddany Dabrowski. „Batalia o Dabrowskiego” nie tylko zmazala zla slawe zimienia przyszlego wodza legionow, ale zwiazala na zawsze obu mezowwiezlem szczerej przyjazni, Jan Dabrowski rozumial swoje obowiazaki wobecojczyzny, dowiodl dalszym swoim zyciem.
Tradycje wojskowe
W galerii portretow rodziny Dabrowskich i skoligaconych z nimrodow wiekszosc antenatow z duma prezentuje wojskowe mundury. Tradycje zolnierskie byly tu kultywowane z prawdziwym pietyzmem. Dziad pozniejszego wodza legionow byl rotmistrzem krolewskim, a za zaslugi na polu chwalyotrzymal polowe wsi w Lubelskim. Ojciec, Jan Michal, weteran pieciukampanii wojennych po 45 latach wiernej sluzby wojskowej uzyskal stopienpulkownika i komende saskiego regimentu szwolezerow Karola, ksieciakurlandzkiego. Matka, slynna z urody Zofia Maria, rowniez pochodzila zbogatej w tradycje wojskowej pruskiej rodziny Lettowow. Jej ojciec bylpodpulkownikiem konnej gwardii krolewskiej, a brat po kilku kampaniach wwojsku saskim przeszedl do armii polskiej i zostal generalem majorem. Jan Henryk, ktory wczesnie stracil matke, wychowywal sie w domu dziadkow Lettowow w Pierzchowcu, a po smierci generala Lettowa zamieszkal u siostry matki, Aleksandry z Lettowow Kepinskiej. Wuj, Ludwig Kepinski, bylmajorem, wszyscy jego krewni i znajomi byli oficerami, a w wojskowej atmosferze domu, otoczony kuzynami pielegnujacymi marzenia o zolnierskiej przyszlosci, czul sie mlody Dabrowski jak ryba w wodzie.
Przyszlosc Lettowow, Kepinskich i Dabrowskich rozstrzygala sie w momencie ich narodzin. Jesli byli chlopcami, od zarania przysposabiono ich doprzyszlej sluzby wojskowej. Dziewczeta, przyszle zony i matki, rowniez przygotowywane byly do swoich rol, by w momentach krytycznych umialy sprostac nielatwym zadaniom. Podczas gdy ich mezowie uczestniczyli w
kampaniach wojennych, one dzwigaly na swoich barkach odpowiedzialnosc zalosy domu i dzieci. Zdarzalo sie, ze towarzyszyly mezom na froncie, jakdruga zona Jana Henryka, Barbara z Chlapowskich, zazwyczaj jednak strzegly ogniska domowego, zyjac nieustannym lekkiem o przyszlosc mezow, dzieci iwlasna.
Dzieci z rodzin oficerskich czesto slabo znaly swoich ojcow albo nie znaly ich wcale. Jan Henryk do osmego roku zycia nie mial okazji poznac swojegoojca i mimo calego szacunku i czci, ktore odczuwal w stosunku do niego, najwczesniejsze dzieciece uczucia wiazal z wujem Kepinskim. Sam
poswieciwszy los wojennemu rzemioslu rzadko kiedym mogl nacieszyc sie domem i dziecmi, zwlaszcza tymi z pierwszego malzenstwa. Czujac sie wobecnich dluznikiem pisal w swojej autobiografii: „Nie mialyscie, kochane dzieci, szczescia wychowywac sie na lonie familii waszej, a tym mniej znacja albo byc jej znanymi. Od najpierwszej mlodosci musialyscie dzielic rodzicow waszych los, ktory mnie, szczegolnie gdym sluzbe saska porzucildla wstapienia w ojczysta, zmiennymi kolejami z jednego kraju do drugiego przepedzal i ciaglym niepokojem otaczal”. Niestety ze sluzba ojczyznie, nie mozna bylo pogodzic wszystkich obowiazkow wobec rodziny W tejnierownej walce musiala ucierpiec ta druga.
Lili i jej dzieci
W marcu 1780 roku Jan Henryk Dabrowski poslubil Gustawe Malgorzate Henryke von Rackel, corke podpulkownika pozostajacego, podobnie jak Dabrowski, w sluzbie elektora saskiego. To trwajace dwadziescia trzy lata malzenstwo, naznaczone bylo ciaglymi rozstaniami i przygodnymi spotkaniamigdzies w Europie, bylo mimo wszystko szczesliwe. Lili, kobieta lekkomyslna i nieposiadajaca ani krzty zmyslu organizacyjnego, oczarowala mlodego oficera uroda i wdziekiem. Przez wszystkie lata ich wspolnego pozycia Dabrowski bedzie cierpliwie splacal dlugi zony i znosil jej wielkopanskie kaprysy. Smierc zony w 1803 roku przezyje bardzo bolesnie. Z gromadki dzieci panstwa Dabrowskich z niemowlectwa wyroslo tylko dwoje:
Jan Michal i Karolina Amelia. Dziewczynka wychowywala sie przy matce, nie liczac okresow spedzonych na zagranicznych pensjach, natomiast Jan Michal juz jako dwunastoletni chlopiec zaczal byc wdrazany w arkana sztuki wojennej najpierw w adiutanturze generala Madalinskiego, a nastepnie uboku ojca. Majac zaledwie szesnascie lat, dosluzyl sie (nie bez pomocyojca) stopnia oficerskiego, ale wspaniale zapowiadajaca sie kariere wojskowa przerwala tragedia pod Tczewem – pruska kula strzaskala mulokiec prawej reki, co w efekcie doprowadzilo do amputacji przedramienia. 24-letni syn generala, jako inwalida wojenny, przeszedl w stan spoczynku. Ojciec podarowal mu ekonomie pyzdrska i Jan Michal osiadl w Ratajach, niedaleko Winngory. Podczas wojny 1808 roku wykazal sie, mimo kalectwa, duza inicjatywa i mestwem przy organizowaniu powstania wielkopolskiego podwodza swego ojca. Pozniej w wyzwolonej stolicy pelnil funkcje przewodniczacego sadu wojskowego. Czterokrotnie zonaty, mial z tych
zwiazkow piecioro dzieci. W zylach jego mlodszej siostry, Karoliny, rowniez grala krew przodkow.
Dzielnie towarzyszyla najpierw ojcu, a potem mezowi podczas dzialan wojennych. Jej przyrodnia siostra nazywa ja w swych pamietnikach „pelnaognia Spartanka”. Ta sama Boguslawa na innym miejscu nie ukrywa jednakzgorszenia faktem, ze Karolina, cora przywodcy polskich walknarodowosciowych, slabo mowi po polsku, choc biegle wlada czterema innymi jezykami. Karolina dziecinstwo spedzila w Dreznie, a mlodosc z dala odkraju, ktory ojciec nazwal swoja ojczyzna. Zyjac w dobrobycie wsrodarystkracji, wloskiej, austriackiej i saskiej, powoli oddalala sie od ojca i srodowiska, z ktorym byl on zwiazany. Malzenstwo z pozniejszym baronem, Wlochem Jozefem Fryderykiem Polombinim, tylko poglebilo ten rozdzwiek. Synowie Karoliny, Scypio i Karol, w ogole nie mowili po polsku i nie starali sie podtrzymywac kontaktow z rodzina w Polsce.
Barbara, Boguslawa i Bronislaw
Drugie, pozne malzenstwo Dabrowskiego bylo dla wszystkich (rowniez dlasamego zainteresowanego) wielka niespodzianka. Przeszlo piecdziesiecioletni, posiwialy w bojach wodz legionow poslubil mlodsza o ponad polowe Barbare Chlapowska, w ktorej zakochal sie jak mlody sztubak. Sliczna Basia okazala sie wspaniala zona oraz ostoja i osloda jego starosci. Towarzyszyla mezowi w bojach, narazajac zycie i, jak na zone wodza przystalo, dzieci powila niemal na linii frontu. Malzenstwo z Chlapowska wprowadzilo Dabrowskiego w szeregi arystokracji napoleonskiej, a donacja winnogorska otrzymana od Napoleona wlaczyla Dabrowskich w kragnajzamozniejszych ziemian Wielkopolski. Z malzenstwa z Barbara przyszlo na swiat dwoje dzieci. Boguslawa, ktora w przyszlosci wyjdzie za Teodora Mankowskiego, urodzila sie w Paryzu, w przelomowym momencie ostatniej kampanii napoleonskiej, gdy wojska sprzymierzone maszerowaly na stolice Francji. Cztery lata pozniej utracila ojca, a wczesne sieroctwo wywarlo wielki wplyw na jej stosunek do zmarlego. Do konca zycia bedzie kultywowac jego pamiec i zbierac pamiatki po uwielbianym ojcu. Przez przeszlo cwierc wieku Boguslawa mieszkala w
Poznaniu, zajmowala sie praca literacka i prowadzila tu salon towarzyski. Dwa lata od niej mlodszy Bronislaw studiowal na uniwersytetach w Dreznie, Lipsku i Berlinie, a jako przyszly wlasciciel Winnogory odbyl sluzbe w wojsku pruskim i uzyskal stopien oficerski. Nie zrobil wielkiej kariery wojskowej i niczym specjalnym sie nie wyroznil. Zmarl bezpotomnie, a na jego pogrzebie zlamano tarcze herbowa Dabrowskich na znak wygasniecia rodu (o co mial uzasadnione pretensje zyjacy jeszcze najmlodszy syn Jana Michala Dabrowskiego, Napoleon).
Wnuki i prawnuki
Dwaj starsi synowie Jana Michala pozostali wierni rodzinnym tradycjom wojskowym i patriotycznym. Obaj brali czynny udzial w powstaniu listopadowym: Gustaw zginal jako oficer pod Grochowem lub Ostroleka, Jan Kazimierz Maksymilian byl porucznikiem 23 Pulku Piechoty liniowej. Poupadku powstania porucznik Dabrowski musial emigrowac z Polski i osiadl na stale we Francji, gdzie zmarl bezpotomnie w 1872 roku. Niewiele wiadomo o losach dzieci z ostatniego malzenstwa Jana Michala: Napoleonie, Karolinie i Marii Ludwice. Ta ostatnia miala ponoc wyjsc za francuskiego pulkownika w armii kolumbijskiej, Jana de Brigard. Ich syn, Jan de Brigard-Dabrowski dal ponoc poczatek niezwykle rozgalezionemu rodowi nalezacemu dzis do
najbardziej wplywowych w Kolumbii. Bardzo rozrosla sie rodzina Boguslawy. Jej dwie corki: Maria i Barbara poslubily Mieczyslawa i Stefana Kwileckich, natomiast Julia – Stanislawa Ostrowskiego. Jedyny syn, inzynier Napoleon Ksawery nalezal do najwybitniejszych uczestnikow powstania styczniowego, byl ranny i wieziony w Moabicie. Zdobyl wielka popularnosc i mandat poselski z Poznanskiego do sejmu Rzeszy w 1871 roku. W 1869 poslubil Marie Chlapowska i mial z nia dwie corki i dwoch synow blizniakow; Henryk odziedziczyl dobra
winnogorskie, Teodor zas Rudki w powiecie szamotulskim. Henryk mial dziecitylko ze swoja pierwsza zona, Maria ze Stadnickich: dwie corki i dwochsynow. Mlodszy z nich, Andrzej, po smierci matki objal majetnosc winnogorska i zarzadzal nia do wybuchu II wojny swiatowej. Potem wraz z zona, energiczna Klementyna Czarkowska-Gojewska i trojgiem dzieci znalazl sie na emigracji. W 1993 roku Mankowscy obchodzili we Francji szescdziesiata rocznica slubu zawartego w Wysuczce na Podolu, owczesnejmajetnosci rodu Czarkowskich-Golejewskich."
Y hay mas fotos con un parecido asombroso con sus descendientes...
Era al parecer ademas de gordito, no muy alto y por lo tanto le encantaba que lo pintaran a caballo. (Roberto debe ser mas alto por lo Holguin).
Friday, February 17, 2006
Friday, February 03, 2006
Nací en Soacha, un pueblo lleno de paisaje donde las fincas me rodeaban amplias y azules en su verdor.
Mi primer recuerdo fue un relincho no tan lejano que resonó en mi oído inexperto como una sirena. No sé si lloré pero recuerdo que ese sonido hizo eco y, la verdad, todavía hace eco en mi inconsciente, y me hace temblar de añoranza y nostalgia de ese tiempo pasado.
Apenas caminando tambaleante un día me encontré con que la yegua de carga de mi casa dio cría un potro tan infirme como yo lo era y tan curioso y ansioso de conocer el mundo que nos identificamos y hermanamos nuestra experiencia de ahí en adelante. Nuestra comunicación fue a base de señas, de entendimientos tácitos, pues ninguno de los dos nos atrevíamos a romper el hechizo con ruidos inconexos. “Me llamo Juan”, le decía yo y él me respondía con ligeros movimientos de sus orejas, acercamientos invisibles para los demás, menos concentrados en nuestro dialogo. La yegua tenía que trabajar junto con mi papá en llevar agua a la hacienda cercana y por ende al potro lo dejaban por horas en el corral donde yo me apresuraba a consolarlo.
Con el tiempo le puse nombre a ese amigo secreto y desde entonces es mi nombre favorito Danny. Mucho más tarde en mi vida bauticé así a mi hijo, sin pensarlo dos veces.
Mi vida desde entonces ha estado señalizada por el caballo, primero aprendiendo a conocerlos íntimamente, conversar con ellos y comprender su lenguaje. Después con cuidado y sin perturbar su esencia, aprendí a domesticar esa alma cerrera y poner toda es fuerza al servicio de mi voluntad, mas tarde aun les pude enseñar a jugar polo y, últimamente, he estado dedicado a la cría y levante de caballos de carreras. Es en esta etapa de mi vida que he tenido que recurrir a toda mi experiencia pues ha sido difícil, a veces casi imposible tener a mi cuidado tantos animales, tantas personalidades distintas.
Estoy cansado y no recuerdo con certeza los detalles de mis primeras conversaciones con mi amigo de infancia, intuyo la mayoría pero a veces me frustro ante la impotencia. No soy una persona estudiada ni me siento muy inteligente, sobrevivo gracias a ese don de comunicación que me dio Danny, gracias al cielo. Sin embargo, a veces bajo la influencia del alcohol o la adrenalina, cuando se me muere un animal, especialmente uno recien nacido, pienso que sería más fácil escapar al galope con el viento en la cara y evitar todos los problemas de una vez por todas.
Me lo impide la responsabilidad y el amor a esto, a Soacha y su tradición hípica, a las alamedas bamboleantes de eucaliptos añejos, al olor al pasto recién cortado y, porque no decirlo, a boñiga, a sudor, a arduo quehacer diario. Mis hermanos, borrachines incorregibles la mayoría, me hablan al oído solo cuando les conviene y me previenen de hacer mas de lo que debo, de exagerar en mi amor al animal, de mi interés primordial de entender a cada uno de los potros y disponer para ellos individualmente un trato especifico.
Caigo y me levanto, caigo y me levanto, pero cada día más olvido ese comienzo recóndito y feliz y me aterrorizo y tomo para no recordar ese miedo que se cierne en mis entrañas. Cuando pienso y recapacito, me arrepiento pero algún día será demasiado tarde y no podré volver a atesorar ese relincho que me trajo al mundo y me permitió ser feliz por todo este pedazo de vida.
Thursday, February 02, 2006
Quien me llama Mint Julepe y a quien yo llamo Peter -somos bilingues-.
Mi Primo Pedro no se llama así, no es primo hermano mío como todo el mundo esperaría que fuera, por nuestra relación tan cercana y cariñosa, y hasta hace poco no era dueño de ningun caballo y, por lo tanto, nuestra relacion no era ni tan cercana ni tan cariñosa.
Pero todo cambió un buen dia que él solo, sin mi ayuda ni mi asesoria ni mi intervencion, se volvió loco.
Y desde entonces nos hablamos casi todos los días y nuestro tema es la mayoria de las veces caballos y caballos de carreras, para mas vainas.
Las Yeguas Homenaje
Wednesday, February 01, 2006
La Industria del Caballo de Carreras en Colombia